Zacznijmy od mamusi czyli mojej Cookie. Jej poza niezwykle mi się podoba, jest skupiona i biegnie, jej grzywa jest rozwiana do tyłu, a ogon lekko uniesiony.
Jej oko jest ładnie pomalowane, no właśnie oko, nie oczy, bo drugie jest zasłonięte sławną szetlandzką grzywą, której Cookie nie brakuje :)
Podobają mi się też jej nóżki, z delikatnymi szczotkami i jasnymi kopytkami.
Nie ma niestety strzałek, ale kopyta nie są całkiem płaskie.
Teraz czas na słodziutką Muffinkę, czyli małe rozbrykane końskie dziecko :)
Muffin ma typowo źrebięcą, radosną, rozbrykaną pozę, zdaje się próbować dogonić Cookie.
Ma słodki, uniesiony ogonek, który mimo wieku jest już gęsty jak na szetlanda przystało. Ma też, po mamusi, maleńkie szczoteczki na nogach.
A co najciekawsze, może dlatego że jest rok młodsza, ma wyrzeźbione strzałki na swoich maleńkich kopytkach.
Maleństwa są już jak wiecie przygotowane na zimę, nie mogłam się powstrzymać by tego tu nie wkleić :)
Lili
Uwielbiam te kuca :) Do klaczy jestem bardzo przywiązana, bo to mój drugi Schleich w kolekcji i jeden ze starych, dobrych moldów firmy. Źrebaka nie mam, ale bez wątpienia jest prześliczny ;) Dereczki cudne *.* Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSłodziaki <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Też je uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńśliczne <3 szkoda że wycofane ;( z chęcią bym się na nie skusiła . . . derki też niczego sobie ;) pzdr !
OdpowiedzUsuńW internecie się pojawiają, moje też z odzysku :)
Usuń